To nie jestem ja ale zapewniam was, że kiedy walczyłem z trądzikiem wyglądałem o wiele gorzej od tego chłopaka. Obrazek dodałem na potrzeby artykułu ale zgaduję, że ten chłopak sam musiał dojść do tego, że przyczyną trądziku są słodycze, biały cukier, cola i inne napoje gazowane oraz konserwanty dodawane do jedzenia. Dermatolog wam tego nie powie, dermatolog będzie przepisywał ciągle recepty na tetrarysal (tetracyklinę) ku uciesze koncernów farmaceutycznych (tak przynajmniej było w moim przypadku oraz u wielu moich znajomych. W sumie to nie znam osoby, której dermatolog lub inny lekarz by coś mówił o diecie, jedzeniu i tym podobnych).
Może moje doświadczenia pomogą choć jednej osobie w walce z trądzikiem i innymi dolegliwościami. Jeśli chociaż jedna osoba będzie zadowolona z tego artykułu,
pomoże on choć jednemu Internaucie to odczytam to za wielki sukces.
Na wstępie
pragnę podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami. Obserwując zachowanie
naszego społeczeństwa muszę ze smutkiem stwierdzić, że stoimy nad przepaścią.
"Masy" zaspokajają swoje żywieniowe potrzeby w ogromnych marketach,
często nie czytając składu kupowanych produktów, nie sprawdzając ile jest w
nich konserwantów i białego cukru. Lekarze i dietetycy biją na alarm ale ich
krzyk nie przebija się do ogólnej świadomości - konsumenci wiedzą
"lepiej", wiedzą, że tańsze jedzenie to lepsze jedzenie. Utkwiła mi w pamięci debata, którą kilka lat temu oglądałem w telewizji (w swoim prywatnym pamiętniku odnotowałem wówczas kilka cytatów). Podczas wspomnianej debaty dyskutowano o służbie zdrowia. Jeden
z profesorów chirurgii powiedział, że "w telewizji często lecą
reklamy zachęcające do picia coca coli i odwiedzania MC Donalda, dlaczego nie
mówimy społeczeństwu, że to im szkodzi?".
Innym
przykładem jest historia, którą kiedyś przytoczył prof. Walter Weight znacie go
z licznych filmów udostępnianych na YouTube (albo znaliście bo filmy z nim są często kasowane). Otóż na jednym z tych filmów
profesor opowiadał historię znajomej, której dzieci były bardzo niegrzeczne.
Kiedy matka przerażona zachowaniem swoich dzieci wezwała Woltera do swojego
domu dzieci zachowywały się okropnie, broiły, skakały, zachowywały się tak jak
obecnie w XXI wieku zachowuje się wiele dzieci. Wystarczy się rozejrzeć,
poprzyglądać się matkom spacerującym z małymi dziećmi żeby potwierdzić moje
słowa. No ale wróćmy do meritum:
- prof. Walter zapytał znajomą: Czym karmisz swoje
dzieci?
- Ta oburzona od razu odpowiedziała: Moje dzieci jedzą
wszystko to co najlepsze. Następnie zaprowadziła gościa do kuchni. Profesor
Weight od razu zauważył paczki po chipsach i batoniki, a w lodówce napoje
słodzone i gazowane, białe pieczywo, dużo kupnego mleka, syntetyczne witaminy z
apteki itp. produkty. następnie doradził matce żeby to wszystko wyrzuciła i
zaczęła karmić dzieci zdrowymi produktami, warzywami, swojskimi wędlinami,
zdrowym mięsem (czyli m.in. nie smażonym).
Wierzcie lub nie ale po kilku miesiącach zdrowego stylu życia dzieci stały
się grzeczne.
Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z powyższej historii?
Moje pytanie nie jest bezzasadne. Wyobraźmy sobie, że
matka nie potrafiąca poradzić sobie z zachowanie swoich dzieci zamiast do prof.
Waltera Weitha zwróciłaby się o pomoc do psychologa albo psychiatry. Czy te
osoby zapytałyby o dietę dzieci? Raczej wątpię. Obaj by coś tłumaczyli,
próbowali zakodować dzieciom w podświadomości jakieś pozytywne afirmacje,
psychiatra pewnie by przepisał jakieś leki i na tym by się skończyło. Dzieci
dalej by jadły "śmieciowe" jedzenie pełne GMO, konserwantów i białego
cukru, powodujące wiele chorób, utrudniające wchłanianie witamin i
przyczyniające się do depresji oraz nerwicy.
Moje doświadczenia są podobne ale dotyczą problemów z trądzikiem.
Walczyłem
z trądzikiem w szkole średniej i na pierwszym roku studiów. W tamtym okresie
często odwiedzałem dermatologa, który za każdym razem przepisywał mi antybiotyk
(to była chyba tetracyklina lub tetrarysal) , nigdy nie wspominał o diecie.
Szkoda bo kiedyś piłem dużo coli (i innych napojów gazowanych), jadłem ogromne
ilości mięsa (głownie niezdrowych wędlin typu parówki i biała kiełbasa) i
słodyczy, nie zwracałem uwagi na skład kupowanych produktów, zapijałem do
jedzenia i popełniałem wiele innych grzechów żywieniowych. Moja twarz oraz
klatka piersiowa i plecy były pokryte krostami, a na lewym policzku miałem
ogromną krostę, którą Pani dermatolog z mojej rodzinnej miejscowości chciała
wyciąć operacyjnie (ona również nic nie wspominała o diecie – tak samo jak
dermatolog z sąsiedniego miasta do którego jeździłem później). Trując się
antybiotykami i prowadząc niezdrowy styl życia w 2005 roku poszedłem na studia.
Tam moje dolegliwości się pogorszyły, studenckie jedzenie zrobiło swoje, krosty
były coraz większe, a dermatolog dalej ograniczał się do samych antybiotyków. W
czerwcu, pod koniec pierwszego roku akademickiego w moje ręce wpadła książka
prof. Michała Tombaka pt: Jak żyć długo i zdrowo.
Pamiętam
pierwszy raz kiedy zacząłem ją czytać, nie potrafiłem przestać. Zrozumiałem
wówczas jak bardzo szkodziłem sobie, jaką krzywdę wyrządziłem swojemu
organizmowi i jak głupi byłem. To był 2006 rok, od tamtej pory unikam dermatologów – w sumie to staram się nie chodzić
do lekarzy. Dermatolog nie mówi o diecie, a np. okulistka lecząca
jęczmienie i gradówki skupia się najczęściej na kroplach i maściach, nie
tłumaczy jaka jest przyczyna dolegliwości - skupia się za to na zachęcaniu do
zabiegu usunięcia gradówki najlepiej prywatnie, byle zarobić. Dolegliwości takie jak trądzik, gradówka,
jęczmień są sposobem na oczyszczanie się organizmu z toksyn. Dlaczego
dermatolodzy i okuliści nie tłumaczą tego pacjentom? Leczenie chemią tych
dolegliwości w praktyce oznacza przeszkadzanie organizmowi w oczyszczaniu się!
"Choroby są procesem pozbywania się toksyn z organizmu. Objawy są
naturalną ochroną organizmu. Nazywamy je chorobami, lecz w rzeczywistości leczą
one choroby. Wszystkie choroby mają jedną przyczynę, choć objawiają się w różny
sposób, w zależności od miejsca, w którym występują" - Hipokrates
Nie
namawiam Was do niechęci i unikania medyków (czytaj lekarzy, dermatologów,
okulistów i innych) w razie ciężkiej choroby. Żyjemy w trudnych czasach, nasze
środowisko oraz żywność są bardzo zanieczyszczone więc czasem naturalne metody
mogą nie zadziałać i konieczna jest wizyta u lekarza (ale najczęściej naturalne
metody radzą sobie z każdą dolegliwością).
Ok
wracamy do meritum, czyli moich zmagań z trądzikiem. Jest czerwiec 2006 roku, a
ja czytam książkę Tombaka. Czułem jakby otworzyły się moje oczy, na początku
myślałem, że zwymiotuję (świadomość tego jak ludzie są oszukiwani przez
Koncerny potrafi zszokować!), nie sądziłem, że gazowane napoje, słodycze oraz
konserwanty dodawane do jedzenia mają aż tak niszczycielski wpływ na nasze
zdrowie. Moim pierwszym krokiem było zastąpienie białego chleba, razowym
pieczywem, które kupowałem w małej piekarni. Później przestałem zapijać do
jedzenia, od tamtej pory (czyli od 8 lat) płyny piję kilka minut przed albo ok.
godziny po jedzeniu. Dzięki temu nie zadaję dodatkowych cierpień mojemu
układowi trawiennemu – to jedna z najważniejszych żywieniowych zasad.
Później
wszystko działo się szybko, codziennie starałem się pić świeżo wyciśnięte soki
z owoców i warzyw, przestałem jeść wędliny – ograniczam się do jedzenia mięsa
tylko pod postacią obiadową (np. kurczak, wołowina, cielęcina itp.). Przestałem
łączyć białka z węglowodanami, od kilku lat w mojej rodzinie nie jemu
ziemniaków z mięsem. Na początku było ciężko ale po jakimś czasie poprawiły się
wyniki badań mojego taty, który w najbardziej krytycznym momencie miał ostry
stan przedzawałowy (jemu również prof. Tombak bardzo pomógł). Co było dalej?
Hmm a już wiem przestałem się objadać wieczorami, zacząłem jeść śniadania i prowadzić
bardziej aktywny tryb życia. Z biegiem czasu stałem się bardziej pogodnym,
lepszym człowiekiem, nie mam już problemów z trądzikiem, pokonałem swoje
dolegliwości trawienne oraz bezsenność. Jestem nowym, lepszym człowiekiem,
który cieszy się życiem tak jak Anthony de Mello w Przebudzniu, rozumie jak
ważna jest ludzka podświadomość o której pisał Joseph Murphy (m.in. w
książkach: Potęga podświadomości, Cuda umysłu). Jestem człowiekiem,
który odżywia się świadomie i nie daje się wykorzystywać Koncernom i
nieuczciwym producentom.
Refleksja...
Na koniec dodam tylko, że jeśli chcecie być w pełni
zdrowi to (moim zdaniem) powinniście zrozumieć, że wszystkie choroby, każda
dolegliwość są sygnałami wysyłanymi przez organizm, np.: nadpobudliwość,
bezsenność, myśli samobójcze itp. oznaczają niedobór niektórych witamin, a
zmiany skórne (trądzik) oznaczają, że z wątrobą jest coś nie tak –
prawdopodobnie przez wiele lat źle się odżywialiście i zanieczyściliście
toksynami swoją wątrobę, która teraz bije
na alarm!
Przeczytajcie moje stare artykuły o wewnętrznym
oczyszczaniu organizmu i potędze podświadomości oraz
postarajcie się czytać jak najwięcej książek poświęconych tematyce zdrowotnej.
Nie tylko książek prof. Michała Tombaka ale od niego warto zacząć.
Ten artykuł choć obszerny jest pozbawiony kilku ważnych punktów oraz ciekawostek. Pełny tekst znajdziesz na moim głównym blogu:
Autor: ERROR 404
"Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko"
(...)
„Nic tak nie niszczy organizmu jak długotrwała fizyczna bezczynność” - Arystoteles (...)
"Choroby są procesem pozbywania się toksyn z organizmu. Objawy są naturalną ochroną organizmu. Nazywamy je chorobami, lecz w rzeczywistości leczą one choroby. Wszystkie choroby mają jedną przyczynę, choć objawiają się w różny sposób, w zależności od miejsca, w którym występują" - Hipokrates
Co z osobami, które jedzą wszystko co chcą i to bardzo niezdrowo i nie mają trądziku....
OdpowiedzUsuńLudzie, którzy jedzą i piją produkty, które mają w składzie rakotwórczą chemię, a nie mają trądziku są odporni na wszystkie choroby tego świata (dodatkowo w pakiecie wolniej się starzeją). No bo skoro nie masz trądziku to rak też ci nie grozi, możesz pić, palić, jeść fast-foody do woli bez obawy, że zachorujesz np. na raka jelita.
UsuńA tak na serio zastanawiam się skąd się biorą tacy ludzie? Ktoś wam płaci za pisanie komentarzy na tak niskim poziomie? Jakoś nie potrafię uwierzyć, że ktoś może być aż tak ograniczony intelektualnie. Z drugiej strony jest tyle osób, które nie potrafią bez instrukcji obsługi nosić prostej maseczki i zakładają ją pod nos albo na brodę. Muszę chyba przestać wierzyć w ludzkość i pogodzić się z tym, że tylko nieliczni ludzie są w stanie napisać albo powiedzieć coś mądrego.